Forum dla miłośników literatury wszelakiej
[size=10]Coś co pisałam dawno temu. Chciałabym kontynuować więc ważne są dla mnie wasze opinie i wytknięcie mi błędów
Potężny, wilczy dół, najeżony w środku drewnianymi palami, w który miał wpaść jeleń lub dzik- za kilka minut znalazła się w nim przerażona Ewa. Przed jej oczyma rozwarła się wówczas czeluść tak czarna i bolesna jak oczy Czarnego Anioła...
Obudziła się ponownie już nie w wilczym dole lecz na cudownej polanie. Kwiaty w kolorach tęczy, słońce zachodzące na horyzoncie, lekki wiaterek wiejący znad przejrzystej rzeki... Niewiarygodnie pięknej rzeki. Ewa nie widziała nigdy czegoś bardziej fantastycznego. Mieniła się różnymi kolorami o różnych odcieniach błękitu, turkusu, żółci i czerwieni. Dziewczynka dopiero po chwili zauważyła, że wokół niej latają motyle, a gdy się odwróciła, dostrzegła w oddali małą wioskę z glinianymi chałupkami, słomianymi dachami i pomarańczowymi okiennicami.
Nie wiedząc co ma zrobić ruszyła w tamtą stronę. Zanim doszła do skraju wioski usłyszała tysiące różnych dźwięków. Płacz dziecka, śmiechy, rozmowy, szczekanie psów, gdakanie kaczek, trele ptaków...
Ewa dopiero co zauważyła, że czuje się zmęczona. Ale też szczęśliwa. Nie wiedziała co tu robi. W zakamarkach jej umysłu coś nie dawało jej spokoju, lecz nie potrafiła sobie przypomnieć co robiła przed tym zanim pojawiła się na polanie.
-Dobry wieczór-powiedziała grzecznie Ewa podchodząc do kobiety, zbierające pranie ze sznurów za domem- mogłaby mi pani powiedzieć gdzie jestem i co powinnam robić?
-Witaj słoneczko! Co ty tutaj robisz... To dobre pytanie. Nikt na ciebie nie czekał? - odparła kobieta. Jednak w jej głosie nie było słychać zdenerwowania czy zmartwienia.
Wydawała się rozbawiona.
-Spodziewaliśmy się ciebie trochę później, być może wysłali wiadomość tylko poczta nie dotarła... Eh. Ciągłe problemy z tą pocztą...
W między czasie zebrała resztę ubrań, włożyła je do kosza i skierowała się w stronę domku.
-Chodź Evin- Nie zastanawiając się dlaczego została dziwnie nazwana, dziewczynka podreptała za kobietą. Weszły do środka, gdzie poczuła zapach pieczonego chleba. Zioła, które zwykle ubarwiały łąkę wisiały nad dużym piecem w którym palił się ogień.
-Usiądź- powiedziała kobieta, pokazując na małe krzesła, pasujące do stołu pod oknem- Zaraz przygotuję kolację. Mam na imię Elizabeth. Zaraz powinna wrócić Lilith. Zanim tu trafiła mieszkała gdzieś w Ameryce Południowej. Ma szesnaście lat. Za niedługo nas opuści. Kolejny jest Irmin. Trzynaście lat. Pochodził z Europy. No i jeszcze Evangelina. Jest trochę starsza od ciebie. Myślę, że się zaprzyjaźnicie. Macie podobne imiona. Ewa... Eva... będziemy musieli coś wymyślić- przez cały swój monolog krzątała się po kuchni. Ewa patrzyła na kobietę która plotła coś bez ładu i składu ze zdziwieniem. W końcu kiedy stanęła obok stołu z jedzeniem Ewa musiała się zmusić do powrotu na ziemię.
Zaczęła zajadać ze smakiem. Ciepły chleb i świeży, biały twaróg uświadomiły ją jaka jest głodna. Wtem do kuchni po kolei wpadły dwie dziewczyny i chłopak. Kiedy zobaczyli Ewę na chwilę znieruchomieli, lecz po chwili dosiedli się do stołu z jeszcze większym uśmiechem na ustach.
-To jest właśnie Lilith, Irmin i Evangelina- Elizabeth po kolei pokazała na swe dzieci.
Lilith miała długie rude włosy zaplecione w warkocz. Niesforne kosmyki, które uciekły z ułożonych włosów okalały jej pyzatą, obsypaną piegami twarz. Zielone oczy wyglądały jak spodki.
Irmin miał ciemne włosy, czarne oczy i malutki nosek. Dzięki swej bladości wyglądał jak księżyc w pełni na ciemnym zimowym niebie.
Najmniejsza była Evangelina. Miała blond loczki spięte w kucyk i fiołkowe oczy. Jej delikatne rysy twarzy nadawały jej uroku małego elfa.
Każdy wyglądał inaczej. Jakim cudem byli rodzeństwem? Sześcioletnia Ewa była bardzo ciekawa i już miała zapytać lecz jej przerwano.
-Pomożecie Ewie się przebrać?- zapytała Elizabeth- jutro jej wszystko wytłumaczymy. Dzisiaj jest bardzo zmęczona.
Dziewczynki wstały od stołu, wzięły Ewe za ręke i zaprowadziły do pokoju obok, przebrały ją w piżamę- prostą, brązową tunikę- i ułożyły ją w miękkim łóżku. Zanim Ewa zdążyła o czymkolwiek pomyśleć, odpływała już do krainy snów i marzeń.
Śniła. Śniło jej się, że leci. Wydawało jej się, że leci bardzo długo, gdy nagle zawisła. Między ziemią, a niebem. Mgła się rozproszyła i zobaczyła kościół. Niewidzialna siła ściągnęła ją na dół i wepchnęła do świątyni.
Była na czyimś pogrzebie. Ludzie ubrani na czarno... Ciche pochlipywanie... Podeszła do trumny wystawionej przed ołtarzem. Jej ciało leżało bezwładnie. Wyglądała jakby spała. Jednak nie jej martwe ciało przeraziło Ewę. Ludzie. Kobieta i mężczyzna. Kobieta była podobna do dziewczynki... Histerycznie płakała. Mama... mamusia...
Ewa-duch po raz pierwszy poczuła lęk.
To są jej rodzice. W ławce siedziała jej ukochana babcia. Rozpoznała wielu ludzi. Dlaczego w pierwszym momencie nie zorientowała się kim są? Kochała ich...
Nagle sobie wszystko przypomniała. Dół, ból, ulgę... Po Ewusich policzkach zaczęły płynąć łzy. Próbowała podejść do rodziców, przytulić ich. Mówiła do nich. Jednak ci jej nie widzieli. Nie słyszeli...
Poczuła, że ta sama niewidzialna siła, która wepchnęła ją kościoła teraz zabiera ją spowrotem.
Obudziła się zlana potem, lecz nie pamiętała co się jej śniło. Owinęła się ciasno kocami i czekając aż reszta domowników się obudzi nie powróciła do snu.
W końcu zawołano ją na śniadanie.
Weszła do kuchni, gdzie siedziała cała rodzina. Obok Lilith siedział mężczyzna. W lnianej tunice i spodniach wyglądał o dziwo poważnie.
-Dzień dobry-dygnęła lekko Ewa.
-Witaj Ewusiu-odparł radośnie mężczyzna, a następnie zwrócił się do Elizabeth; rzeczywiście wygląda jak słoneczko. Chyba pora, aby jej wszystko wyjaśnić.
Dokończyli śniadanie. Ewa zastanawiała się co takiego chcą jej wyjaśniać.
Kiedy Irmin poszedł napoić zwierzęta, Lilith i Evie nazbierać mlecze na miód oni wyszli do ogrodu i w trójkę- Ewa, Elizabeth i nieznajomy mężczyzna- usiedli na huśtawce. Ewa czuła się zawstydzona, kiedy tak na nią patrzyli w ciszy. Kiedy pomyślała, że chyba będą tak siedzieć wieczność, nieznajomy odezwał się;
-Mam na imię Trust. Przybyłem tu, aby wyjaśnić ci kim jesteś i kim się staniesz z biegiem czasu- przerwał na chwilę, gdy Ewa się nie odezwała, kontynuował- ja jestem wyższym Aniołem, opiekuję się takimi jak ty. Zaś ty narazie jesteś Zagubioną Duszą. Z czasem otrzymasz nowe ciało. Dostaniesz imię swojego Archanioła-opiekuna, który będzie ci przekazywał swoją energię. Za kilka lat połączysz się z partnerem i staniecie się Aniołem Stróżem. Jednością. Jedno z was będzie odpowiedzialne za dobro, drugie za zło. Jednak to człowiek który zostanie wam powierzony pod opiekę będzie mógł wybrać które z was będzie miało więcej pracy. Nie można ingerować w ludzie wybory.
Ewa nie odezwała się, więc Trust uznał, że to już koniec rozmowy.
Narazie tylko tyle. Większość fabuły będzie utrzymana w klimacie strikte fantasy- elfy, krasnoludy itp.
Offline
Gash, z chęcią bym przeczytał, ale niestety w ciągu najbliższego tygodnia (przynajmniej) nie mam zbytnio czasu. Później postaram się zerknąć i wypowiedzieć. W wytykaniu, poprawianiu błędów jestem niezgorszy W końcu - praca jako redaktor zobowiązuje
A - i może niebawem wstawię tu coś swojego... Ale najpierw niech się sesja skończy! Gad demyt...
Offline